poniedziałek, 20 lipca 2015

Gargulcowa i maszkaronowa obsesja


Nie wiem czy to już kwalifikuje się jako choroba psychiczna, ale mam obsesję na punkcie gargulców (rzygaczy, maszkaronów, które umieszczano na zewnętrznych murach nie tylko sakralnych budowli w celu odstraszania złych i nieczystych sił. Wierzono, że jak demon zobaczy siebie to się wystraszy i pozostawi w spokoju dane miejsce). Zadzieram zawsze głowę, zwiększam maksymalnie zoom w aparacie i „poluję” na najstraszniejsze albo najciekawsze gargulce. Mam ich całą masę w kolekcji, ale dziś tylko te tutejsze, bretońskie J























Czy kwalifikuję się już do zamknięcia w pokoju bez klamek????

Po dyskusji z Kasią na temat co kryje się pod pojęciem "gargulce" uzupełniłam tytuł o "maszkarony". Nie jestem historykiem sztuki, a jedynie opieram swą wiedzę o przewodniki, encyklopedie i inne źródła, które jak widać kłamią, twierdząc, że pod hasłem "gargulec" kryje się zarówno maszkaron jak i rzygacz. Nie należy wierzyć takim źródłom ;) 

sobota, 18 lipca 2015

Bretania to nie tylko Ocean i zabytki - kraina Armoryka i nie tylko


Nie będę zdawać relacji z każdej wycieczki, raczej będą to wpisy tematyczne, oderwane od kontekstu kolejności odwiedzania i miejsca na mapie.
Przy poprzednich pobytach głównie Ocean i z nim związana przyroda nas najbardziej fascynowała i interesowała. Tym razem postanowiliśmy zobaczyć również inną Bretanię – celtycką, związaną z druidami i wierzeniami, a także taką, która po prostu fascynuje pięknem przyrody. Takich miejsc sporo można znaleźć w centralnej części tego regionu. Pełno tu rzek, lasów, wrzosowisk czy rumowisk skalnych. Gdyby nie inspiracje pochodzące od naszych francuskich gospodarzy – Kasiu bardzo dziękuję J to nie odwiedzilibyśmy tych miejsc.
Tym sposobem dotarliśmy do końca tekstu, teraz już tylko spam zdjęciowy J
Miejsce jakich wiele. Niby niczym nie wyróżniające się.  Ale spacer wzdłuż wijącej się rzeki, bez tłumów, wśród śpiewu ptaków z bujną roślinnością sprawia ogromną przyjemność i daje odprężenie. takie niepozorne, ale urokliwe jest Les Roches du Diable. 









 Wędrujemy dalej wgłąb lądu. Natrafiamy na punkt widokowy, z którego rozpościera się widok na okolicę, pola uprawne poprzecinane zagajnikami, laskami i łąkami, niby znów nic specjalnego, ale warto wspiąć się na górę i popatrzeć na okolicę.



Niebo groźne, momentami stalowe. Pogoda zmienia się tu bardzo szybko. Są chwile z pięknym słońcem i błękitnym niebem, aby za chwilę wiatr nagnał chmury Klimat tego regionu jest zupełnie inny niż jakiegokolwiek regionu Francji. Nigdy nie ma upałów, ale nigdy też nie ma ostrej zimy. Rosną tu sobie bez problemu w gruncie palmy czy draceny, na Wyspach Kanaryjskich zwane smoczymi drzewami. Pozazdrościć mogą wszyscy Ci co za upałami nie przepadają - to miejsce dla nich jest idealne.
I docieramy w końcu do najczarowniejszych i najdzikszych miejsc. Wrzosowiska, torfowiska i bezkres bezludnego krajobrazu. Kraina Armoryka - obszar chroniony instytucjonalnie, ale przyjazny odwiedzającym. Wszędzie parkingi, ścieżki spacerowe.
W Bretanii było 7 świętych wzgórz celtyckich, jednym z nich jest Mont St - Michel, gdzie w XVII w zbudowano katolicką kapliczkę. 







W sumie fajnie by było kiedyś przyjechać tutaj, właśnie do centralnej Bretanii, tu mieć bazę wypadową i snuć się kilometrami szlaków pieszych po bezkresach wrzosowisk i lasów. 
Już przy poprzednim pobycie zaczęłam wiercić dziurę w brzuchu W. że moim marzeniem jest zamieszkać w Bretanii choć na pół roku - tak od kwietnia do końca września a potem zajrzeć na miesiąc np w styczniu, aby zobaczyć jak zmienia się krajobraz, jak dotkliwy jest wiatr i wilgoć pochodząca od Oceanu. nauczyć się francuskiego i mieć wynajęty mały kamienny domek, tuż nad brzegiem Oceanu, z działającym kominkiem, Bunia i Filonka zamieszkałyby tutaj ze mną (nie wiem co prawda jak zniosłyby podróż, ale jakoś dałyby radę, ja pewnie gorzej, ale czego się nie robi, aby zrealizować marzenie). Niestety W.jakoś nie podchodzi entuzjastycznie do mojego pomysłu. Stuka się w głowę i na tym się kończy. I nawet o kasę nie chodzi tylko ... no właśnie o co?????

Ciekawe jak las Huelgoat (nie pytajcie mnie jak to się wymawia bo pewnie bez połamania języka przeczytać się nie da) wygląda jesienią? albo wiosną??? 







Prawda, że widoki niesamowite?
Mogły pobudzać wyobraźnię a elfy oraz inne stwory, aż się proszą o zasiedlenie ich w tych miejscach.

A na koniec coś co odkryłam już przy poprzednim pobycie - 5 lat temu. Pomysł (moim zdaniem świetny) na ograniczenie prac związanych z utrzymaniem trawników  w miejscach publicznych - tu np. przy supermarkecie. Kosić nie trzeba a oczy cieszy - systemowo wysiana łąka 


I tym mocno antropogenicznym akcentem (ale jakże malowniczym, nie licząc ronda w oddali i znaków drogowych) kończę wpis o cudach natury. 

Może jednak kiedyś spełnię swoje marzenie i pokażę jak wyglądają te miejsca o innych porach roku????


środa, 15 lipca 2015

Wiem po co tłukłam się prawie 2000 kilometrów – Chapelle Ste – Barbe i nie tylko


Bretanię odwiedzamy po raz trzeci. 
Szwendamy się po znanych już kątach, ale przede wszystkim szukamy nowych miejsc.
Wczoraj wyruszyliśmy do części centralnej.
Dotarliśmy w miejsce, które zachwyciło nas oboje, zaparło dech w piersiach i stwierdziliśmy, że nawet jeśli nic już nas nie zachwyci w czasie tych wakacji, to, To miejsce jest tym, dla którego warto było tłuc się prawie 2000 kilometrów nawet z migreną.
Chapelle Sainte– Barbe, bo niej mowa, znajduje się w bezpośredniej bliskości miasteczka   Le Faouët. Z resztą to jedna z wielu Chapelle w tej okolicy (o innych za chwilę) ale to właśnie Ta, to właśnie To Miejsce.
Legenda głosi, że miejsce powstania kaplicy związana jest z burzą i polowaniem. Zaskoczony burzą Jean de Toulbodou obiecuje wznieść kaplicę poświęconą św. Barbarze jeśli żaden piorun go nie trafi. Tak w l489 rozpoczyna się budowa kaplicy w niezwykłym miejscu. Miejscu ukrytym wśród wzgórz, w lesie nad rzeką Elle.
Nie będę rozpisywać się o historii, budowie, walorach architektonicznych, zanudzę Was zdjęciami J














Obok tej samej miejscowości jest jeszcze jedna kaplica. Chapelle Saint – Fiacre. Ta z kolei zachwyca rzeźbami we wnętrzu, ale magii swojej poprzedniczki nie ma. 












Samo Le Faouët to małe, typowo francuskie miasteczko z drewnianą halą targową na środku rynku. Kamieniczkami, większymi i mniejszymi. Po prostu typowa francuska prowincja J




Widzieliśmy już sporo więcej, ale to nie jest dziennik z podróży a jedynie zapiski mówiące o miejscach wyjątkowych. Dlatego nic więcej już dziś pisać nie będę, wkleję na koniec kilka zdjęć z klasztoru cystersów, wielokrotnie przebudowanego i dlatego zatracił swą pierwotną urodę, choć brzydki absolutnie nie jest.